Bez wariacji
Nasi przodkowie żyli spokojnie, powoli i ciężko pracowali. Zgodnie z rytmem pór roku. Wiosną trzeba było zaorać, zasiać. W lecie lub jesienią zebrać plony. Kosili sierpami, kosami i zbierali zboże w snopki. W snopkach kłosy zbóż wysychały. A zwiezione snopki młócono cepami całą zimę, potem oczyszczone ziarno można było zawieźć do młyna.
Mąka otrzymana z takim wysiłkiem była skarbem z którego można było zrobić chleb, pierogi czy kluski. Nikt nie zastanawiał się czy zawiera gluten czy jest „białą śmiercią.” Ważne było, że jest i dzięki niej można wykarmić rodzinę. Każde gospodarstwo musiało być samowystarczalne. Trzeba było zasiać zboże, zasadzić warzywa, wyhodować drób i trzodę. Nadmiar można było sprzedać lub wymienić na inny towar. Jadano głównie kasze i produkty zbożowe. Warzywa, owoce, nabiał i mięso były uzupełnieniem diety. Różowo nie było do tego dochodziła ciągła niepewność i zależność od pogody. Jeżeli był nieurodzaj to był i głód oraz choroby, które leczono ziołami (lub wybranymi składnikami diety). Dzisiaj nazywamy to suplementami diety i płacimy grube pieniążki za coś, co możemy mieć zupełnie za darmo.
W dziewiętnastym wieku
W dziewiętnastym wieku przyszły zmiany, w okresie rewolucji przemysłowej ludność ze wsi zaczęła migrować do miast, gdzie potrzebna była siła robocza. Dieta napływających do miast robotników składała się głównie z oczyszczonej mąki, tłuszczy i cukru. Te produkty były najtańsze i najłatwiej dostępne. Dostarczały też potrzebnej energii. Okazało się jednak, że ludzie zaczęli częściej chorować. Następne pokolenie było wyraźnie niższe. Te obserwacje doprowadziły do odkrycia białka i przypisania mu jego właściwości jako składnika niezbędnego do wzrostu.
W dwudziestym wieku
W dwudziestym wieku nastąpił szybki rozwój medycyny. Naukowcy i lekarze powiązali pojawiające się coraz częściej choroby ze złym odżywianiem. Opisano choroby wynikające z niedoborów witamin i składników mineralnych. Opracowano normy zalecanego dziennego spożycia dla każdego składnika odżywczego. Wiedza na temat odżywiania ciągle się rozwija.
Dwudziesty pierwszy wiek
Dwudziesty pierwszy wiek dał nam dostęp do niezwykłych zasobów wiedzy, ale ginie ona w otaczającym nas natłoku i chaosie informacji. Pomimo, że jesteśmy ciągle zabiegani, gonimy za wieloma sprawami to jesteśmy mniej aktywni fizycznie. A wysiłek umysłowy często męczy bardziej niż praca fizyczna. Jesteśmy coraz bardziej wygodni i kupujemy gotowe produkty o długim okresie przydatności. Dodatkowo jesteśmy manipulowani przez reklamy i trendy. Na przykład płatki śniadaniowe ekstrudowane, słodzone syropem glukozowo – fruktozowym. Mają małą wartość odżywczą a dużą wartość kaloryczną do tego małą wartość sycącą, bo mają dużo cukrów prostych. W porównaniu z nimi płatki owsiane to bomba odżywcza. Ale kto je teraz płatki które trzeba 2 lub 3 minuty gotować? Na to też są szybkie i sprytne sposoby.
Jak żyć spokojniej
Jak mądrze korzystać z wiedzy, którą przyniósł nam dwudziesty i dwudziesty pierwszy wiek. I jak w tym natłoku informacji znaleźć złoty środek. Coraz częściej mamy sprzeczne informacje. Przykładowo: Jedzmy tuńczyka – zawiera potrzebne nienasycone kwasy tłuszczowe! Za chwilę ktoś donosi: Nie jedzmy tuńczyka. Zawiera metale ciężkie! Jedzmy chleb na zakwasie – jest najzdrowszy! Nie jedzmy chleba, zawiera gluten! Można zgłupieć. Prawie zapomniałam o największym hicie. Informacji „bez glutenu” na produktach, które nie powinny go zawierać. Chyba, że sensem takiej informacji jest powiedzenie – nie użyliśmy polepszaczy i aż tak bardzo nie przetwarzamy produktu. No ale to nie brzmi już tak modnie i fajnie. Jak żyć trochę spokojniej i nie dać się nabierać na sztuczki marketingowe? Jak odczytywać etykiety? I przede wszystkim jak nie wydawać fortuny na coś, co przy minimalnym wysiłku możemy zrobić sami postaram się sukcesywnie opowiadać. No ale spokojnie nikomu nie będę kazała ścinać żyta sierpem i wiązać w snopki 🙂
Dopisek męża: Zaraz jak to? To znaczy, że nie opublikujemy tajnej receptury dziadka?
Dodaj komentarz